czwartek, 19 września 2013

Muzeum Siida, Inari

Renifery i inne łosie przepraszają za długą przerwę w pisaniu, jest co nadrabiać...
Na początek- ciąg dalszy wycieczki po Laponii.
Już po fińskiej stronie granicy, zawitaliśmy do Muzeum Siida w Inari.
A to tradycyjny strój Sami- Ludu Północy.

Obszar występowania Sami- Norwegia, Szwecja, Finlandia, Rosja.

Lud ten żyje głównie z hodowli reniferów. Cykl roczny.

Aurora borealis, czyli zorza polarna. Dla tego cuda muszę wrócić do Finlandii!

Renifery, renifery, dużo reniferów.
Muzeum było bardzo duże, składało się m.in. z wystawy obrazów, zdjęć, ekspozycji o faunie i florze Laponii, o zjawiskach przyrodniczych, wystawy poświęconej życiu i kulturze Sami oraz części zewnętrznej- architektura Ludu Północy.

Niewielka część ekspozycji. Na pierwszym planie skuter śnieżny, bardzo popularny środek transportu w Laponii.

Sami mają oddzielną nazwę na każdy okres wzrostu czy koloru sierści renifera. A nawet na odległość jaką dorosły osobnik może przejść od jednego miejsca oddania moczu do kolejnego :P

Każdy członek rodu znakuje swoje zwierzęta własnym, niepowtarzalnym wzorem.

To też renifer, tylko w trochę innej postaci.

Tradycyjne lapońskie noże.

Skansen

Pułapki na różne zwierzęta. Ta akurat na lisy.

Lawu, namiot rodziny Sami.

Na terenach zamieszkanych przez Sami, tablice z nazwami miejscowości są dwujęzyczne.



Przychodzi taki czas, gdy trzeba wrócić... Choć tak naprawdę się nie chce, choć człowiek już przyzwyczajony. Bo coś tu trzyma, a z miejscem łączą wspaniałe wspomnienia. Tak ciężko wyjeżdżać, pakować pół roku swojego życia, zostawiać ludzi, z którym spędziło się cudowne chwile, na zawsze pozostające w pamięci...

Tak, piszę już z Polski. Z szarej, deszczowej Warszawy. Na otarcie pofińskich łez pozostaje mi czas spędzany z bliskimi po długiej rozłące. I bardzo zaniedbany blog. Tęskniąc, przeglądam folder, tysiące zdjęć z tego kraju, który teraz jest Moją Finlandią. Wycieczki, spacery, spotkania, koncerty, rozmowy,wizyty, imprezy. Znajomi z całego świata. Kiedyś jeszcze się zobaczymy :)

Po tych kilku miesiącach mogę stwierdzić- było warto! Chociaż nie zawsze łatwo.

Tymczasem... Powrót do bloga. Dla osób, które prosiły. I dla siebie.